poniedziałek, 15 czerwca 2015 18:55
Kultura
Nie ukrywam, że z dużym zażenowaniem i goryczą przeczytałem tekst Marka Piekarskiego na temat jubileuszu 30-lecia „Czasu Kultury”, którego jestem redaktorem naczelnym. Obok uzasadnionej do pewnego stopnia krytyki dyskusji pod tytułem „Czas kultury w Polsce: konsumpcja czy partycypacja?” tekst ten zawierał zbyt wiele zwyczajnych złośliwości i insynuacji, aby spokojnie przyjąć jego treść. Z jego lektury można bowiem wysnuć wniosek, że zorganizowaliśmy ku uciesze gawiedzi bal u senatora na lokalnym polu golfowym. Rozumiem złość i poczucie bezsilności, jakie środowisko Marka Piekarskiego odczuwa wobec powszechnej w mediach negatywnej stereotypizacji anarchistów, lokatorów squatów i radykalnych grup lewicowych. Nie rozumiem, dlaczego autor tekstu bezwiednie przyjmuje ten sam pogardliwy język agresji, której również bywał i będzie jeszcze wielokrotnie ofiarą. W swoim sprostowaniu postaram się po kolei odnieść do przeinaczeń i insynuacji, które w tej chwili wydają mi się najbardziej jaskrawe.