Zofia Daszyńska-Golińska: Równouprawnienie kobiet w pracy [1924]

Gall1-8763

Dokonywująca się tzw. rewolucja przemysłowa w drugiej połowie osiemnastego stulecia w Anglii, a w początkach i w połowie XIX w. na kontynencie Europy, czyni znowu z kobiet czynnik niezbędny w ogólnokapitalistycznym rozwoju. Masowe zapotrzebowanie pracy niewykwalifikowanej, obsługa i dopełnienie siłą ludzką maszyny, wskazują na kobietę jako najdogodniejszą siłę roboczą – pokorną, mało wymagającą, wytrwałą i zręczną. Następuje orgia nadużyć swobody umów przez przedłużenie dnia roboczego i płace głodowe, zastępowanie pracowników mężczyzn dorosłych kobietami i dziećmi. Na obu półkulach dokonuje się rozbijanie życia rodzinnego u robotników, wyścigi we wciąganiu kobiet i młodocianych do coraz nowych rodzajów robót, nie licujących przeważnie ani z uzdolnieniem, ani z przeznaczeniem kobiety. Jednocześnie widmo bezrobocia grozi stale robotnikowi przy każdej zmianie technicznej. Zmiany te bowiem przeważnie polegają na uproszczeniu pracy. Wreszcie wojna europejska wciąga kobiety do gałęzi przemysłu, które stanowiły rzekomo dziedzinę czysto męską: zakłady metalurgiczne, wyrób amunicji, wzmożone zapotrzebowanie w tkactwie mechanicznym świadczą, że robotnice i tu zastąpić by mogły robotników. Cóż dziwnego, że na plan pierwszy powojennych żądań kobiety-robotnicy występuje równa płaca za równą pracę? Równym obowiązkom odpowiadać wszak powinny równe prawa. Czytaj dalej

Bolesław Przegaliński: Międzynarodowy Kongres Spółdzielczy w Paryżu 6-9 września 1937 r.

7principles_small_0

Obrady 15. Międzynarodowego Kongresu Spółdzielczego odbywały się w wielkiej sali „Palais de la Mutualité”. Ogółem w obradach plenarnych wzięło udział 477 delegatów z 26 krajów. Najliczniej była reprezentowana spółdzielczość brytyjska – 114 osób, francuska – 75 osób, czechosłowacka i niemiecka z Czechosłowacji – 32 osoby, fińska – 30 osób. Nie brakło również delegatów z krajów zamorskich, jak Stany Zjednoczone A. P., Japonia, Indie, Islandia. Delegacja polska, której przewodniczył prof. M. Rapacki, składała się z 10 osób, łącznie z przedstawicielem spółdzielczości ukraińskiej. W uroczystości otwarcia wzięli udział poza tym liczni goście. „Znacie nasze przywiązanie – zakończył swe przemówienie p. E. Poisson – do wielkiej dewizy: Wolność, Równość, Braterstwo, którą stosują spółdzielcy całego świata. Wolność, ponieważ sądzimy, że postęp ludzkości polega na coraz pełniejszym dawaniu, każdemu i wszystkim, możności myślenia i czynu. Równość, ponieważ jesteśmy przekonani, że z punktu widzenia ogólnoludzkiego wszyscy powinni być na tym samym poziomie, jak to ma miejsce w naszych organizacjach spółdzielczych. Braterstwo, ponieważ niemożliwa jest sprawiedliwość, jeśli serce pozostaje obojętne. Spółdzielcy całego świata, Francja was przyjmuje, Paryż was gości, wasi bracia kooperatyści i wasze siostry kooperatystki witają was i, jak podczas naszej Wielkiej Rewolucji, pozwólcie mi odezwać się do was starą formułą francuską powitania i przyjaźni: Pozdrowienie i Braterstwo”. Czytaj dalej

Jerzy Kuncewicz: Rooseveltyzm [1934]

ca1e69bef2bd675af7f6fec6773e2666

Załamanie ogólne, krach bankowy, zastój w produkcji, dominujące nad ostatnim okresem rządów Hoovera, przygotowało grunt i psychikę jego obywateli na wszelkie eksperymenty posiadające pewne prawdopodobieństwo powodzenia. Zasadą Roosevelta jest świadome, w miarę możliwości ludzkich kształtowanie życia gospodarczego oraz przesunięcie rozdziału dochodu społecznego w kierunku zaspokojenia potrzeb mas. W książce swojej „Spojrzenie w przyszłość”, będącej zbiorem mów i artykułów wygłoszonych czy napisanych w czasie kampanii wyborczej, pomiędzy innymi w zdecydowany sposób występuje przeciwko tzw. swobodzie indywidualnej, która w pojęciu górnych 10 tysięcy łączy się z gwałtem i samowolą posiadaczy kapitału. Świat, zdaniem Roosevelta, nie może przypominać obrazem swoim piramidy, w której wierzchołek gniecie z coraz to większą potęgą podstawę. Nie może paru czy kilkudziesięciu spekulantów giełdowych, żonglując słowami i głosząc hasła swobody gospodarczej, niszczyć samowolnie dóbr materialnych, których celem jest służenie człowiekowi. Zachowując posiadanie indywidualne, nadaje mu formę odpowiadającą prawdzie twierdzącej, że dorobek ogólny istniejący obecnie jest rezultatem zespolonej pracy wszystkich pokoleń. Czytaj dalej

Feliks Perl: Płaca robocza a strajki [1906]

1

Przeciwnicy strajków twierdzą z całą stanowczością: jeżeli podwyżka płacy może nastąpić, to nastąpi sama przez się bez walki zawodowej, bez strajku. Jest to pogląd zupełnie fałszywy. Fabrykanci dobrowolnie nie zrobią ustępstw robotnikom, choćby interesy ich były w jak najbardziej kwitnącym stanie. Przeciwnie, właśnie wtedy najodpowiedniejsza jest pora do wywalczania sobie ustępstw. Fabrykanci w Królestwie Polskim i w Rosji mają ogromne zyski: dywidenda wynosząca kilkanaście procent, jest pospolitym zjawiskiem, 30, 40 i 50% zysku w przemyśle spotykamy często, a niekiedy zysk dochodzi do 100%. Śmiesznym jednak byłoby spodziewać się, że kapitaliści zrzekną się bez przymusu choć cząstki ogromnych swych zysków. Toteż widzimy, że płaca robocza najwyższa jest nie w tych gałęziach przemysłu, w których przedsiębiorcy robią najlepsze interesy, lecz w tych, gdzie robotnicy mają najsilniejsze organizacje i najenergiczniej walczą o polepszenie bytu. Jeżeli robotnicy, chcąc byt swój polepszyć, tylko na swoją działalność zorganizowaną liczyć mogą, to również tylko zbiorowy ich opór przeciwdziałać może pogarszaniu warunków bytu. Kapitaliści, mając do czynienia z tłumem bezradnym, nie połączonym wspólną myślą ani wspólnym dążeniem, korzystają z każdej sposobności, aby płacę zniżyć i w ogóle wyzysk spotęgować. Jeżeli jednak wiedzą, że spotkają zacięty opór, to nie będą się z tym tak kwapili. Wprawdzie nieraz, w czasach zastoju, kiedy fabrykanci bankrutują lub zmniejszają produkcję, a mnóstwo robotników na próżno poszukuje pracy, nie zawsze można skutecznie oprzeć się zniżce płacy. Ale bardzo często od energii robotników zależy, czy zniżka ta będzie mniejsza lub większa. Silna organizacja robotnicza, w najgorszych nawet czasach, może do pewnego stopnia trzymać na wodzy zapędy kapitalistyczne. Czytaj dalej

„Tydzień Robotnika”: Co Gdynia ma, a czego jej brak [1937]

Gdynia

Już sama powierzchnia portu, licząca 1414 ha i długość nadbrzeży wyrażona cyfrą 12498 m, 184 km torów kolejowych, przecinających i obsługujących port, 71 dźwigów i urządzenia pozwalające przeładować 6000 ton na godzinę – wszystko to cieszy i musi zachwycać. Imponuje. Ale i w tym pięknym porcie – rozmowa z robotnikiem portowym odwraca uwagę od rzeczy – portu i każe patrzeć na ludzi. Zarobek robotnika portowego wynosi 1,16 zł na godzinę. Jak na gdyńskie stosunki – najwyższe koszty żywności i najwyższy czynsz mieszkaniowy – zarobek nędzny. Nie mnóżcie zarobku godzinowego przez 8-godzinny dzień pracy i przez wszystkie dni tygodnia. Robotnik portowy nie ma pracodawcy. Jeżeli zdrowy, niekarany i politycznie pewny, otrzymuje tzw. kartę portową, dającą mu prawo pracy w porcie, lecz nie samą pracę. Codziennie zgłasza się w Portowym Biurze Pośrednictwa Pracy i czeka na kolejkę. Czeka nie tylko godziny, ale i całe dnie. Czytaj dalej

Maria Orsetti: Kooperatyzm w dobie wojennej i widoki na przyszłość [1917]

dsdw223 (14)

Prasa, rozwodząc się nad przewrotami, jakie wywołała wojna w życiu ekonomicznym krajów środkowoeuropejskich skutkiem zmiany stanowiska władz państwowych do spraw gospodarczych, dochodzi niejednokrotnie w swych powierzchownych sądach do wniosku, że zbliżamy się krokami olbrzyma do ustroju wymarzonego przez socjalistów. Mniemanie to jest, rzecz oczywista, gruntownie bałamutne, gdyż gospodarka państwowa nie tylko, że nie rozwiązuje konfliktu pomiędzy kapitałem a pracą, nie tylko, że nie usuwa sprzeczności pomiędzy bogactwem a nędzą, ale przeciwieństwa te utrwala i potęguje. Wojenna gospodarka państwowa nie wprowadziła do życia ekonomicznego żadnego zasadniczo nowego momentu, zastępując kapitalizm wolnokonkurencyjny przez kapitalizm państwowy, zmieniła formę, ale treści zagadnienia społecznego nie dotknęła – dotknąć nie mogła. Czytaj dalej

Zygmunt Klemensiewicz: Tayloryzm wróg intelektu [1928]

1

Człowiek zatraca zupełnie swoją indywidualność ludzką – Taylor powiada nawet, iż w niedalekiej już przyszłości odpowiednio wytresowany goryl doskonale będzie mógł zastąpić robotnika przy warsztacie …Niestety, doświadczenie już teraz wykazuje, że osobnik absolutnie pozbawiony inteligencji, stanowi – pod względem wydajności pracy – o wiele cenniejszą dla fabryki siłę, aniżeli inteligent, z niesłychaną trudnością wdrażający się w rolę automatu. Fakt ten jest tak powszechnie znany, że w licznych bardzo zakładach Stanów Zjednoczonych robotnicy, przy angażowaniu ich, poddawani są specjalnemu egzaminowi uprzedniemu, mającemu na celu bezlitosne wykluczenie jednostek stojących na pewnym stopniu rozwoju umysłowego! W niektórych fabrykach nawet przyjmowane są notoryczne kretynki, które po należytej nauce, mającej wszelkie pozory tresury, świetnie obsługują nowożytne maszyny – pierwszy krok ku urzeczywistnieniu się przepowiedni Taylora. Czytaj dalej

„Życie Robotnicze”: Tam, gdzie nie dymią kominy… [1927]

Scan10003

Obecny strajk jest aż nadto jaskrawym dowodem, że nie można bezkarnie i bez końca grasować na nędzy robotniczej, rozprawiając jednocześnie szeroko o ciężkich warunkach, w jakich się znajduje przemysł. Podziwiać zaiste należy z jednej strony anielską cierpliwość łódzkich robotników, a z drugiej – graniczący z ohydą bezwstyd przemysłowców, którzy, posiadając najtańszego nie tylko już w Europie, ale nawet w Polsce (bo płace w przemyśle tkackim były najniższe) robotnika, śmieli utyskiwać na ciężkie rzekomo warunki przemysłu. Dzięki taniej robociźnie pracowali z dużymi zyskami, przez głowę im jednak nie przeszło, by zyski te przeznaczyć na ulepszenia techniczne, które pozwoliłyby na potanienie produkcji i podwyżkę płac bez żadnej straty dla dochodów, jakie fabryki dawały. W swej walce o prawo do życia imponująca zarówno liczbą, jak i spokojem, z tej liczby płynącym, wielka armia proletariuszy łódzkich cieszyć się będzie żywą sympatią i poparciem wszystkich ludzi pracy w Polsce, którzy słać będą tam, gdzie kominy nie dymią, ku Łodzi, słowa otuchy i zachęty wytrwania w rozpoczętym boju. Czytaj dalej

Janina Święcicka: Budujmy domy spółdzielcze [1936]

1(1)

W takim osiedlu nie tylko się mieszka, ale się żyje pełnią życia, rozwija mózg i serce, uczy się współdziałania w trudach i współżycia w zabawach. Toteż takie osiedla spółdzielcze powinny powstawać we wszystkich miastach. Człowiek mieszkający dobrze, sam staje się lepszy i spokojniejszy. Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa rada, by wszystkie przedmieścia naszej stolicy zabudować takimi spółdzielczymi osiedlami. Już wybudowała podobne do żoliborskiego osiedle na Rakowcu i jeszcze tam budować będzie. Chciałaby budować na Woli i na Pradze i na Mokotowie – wszędzie, gdzie w ruderach mieszkają dzieci robotnicze i więdną jak ten Jaśko, o którym Maria Konopnicka tak smutnie napisała. Potrzeba jednak, żeby i rodzice chcieli tego samego, tworzyli spółdzielnie i wespół z nimi starali się o dobre mieszkania dla swych dzieci. Czytaj dalej

„Życie Robotnicze”: Umiastowienie kinematografów w Norwegii [1928]

ej

Miasta nasze z powodu ogromnych zaniedbań przez całe dziesiątki lat stoją przed ciężkimi zadaniami, wypełnienie których wymaga czasu, a przede wszystkim wielkich środków materialnych, czyli pieniędzy. Na wzór więc Państwa, które celem powiększenia dochodów na potrzeby konieczne zmonopolizowało wyroby tytoniowe (Polski Monopol Tytoniowy), wyroby wódczane (Polski Monopol Spirytusowy), wyroby zapałczane (Polski Monopol Zapałczany) i inne, miasta polskie muszą również dążyć do zmonopolizowania pewnych przedsiębiorstw, istnienie i dochody których oparte są na szerokich warstwach mieszkańców. Takimi przedsiębiorstwami, dającymi się zmonopolizować przez poszczególne miasta, czyli umiastowić, są w pierwszej linii kinematografy, dające już dziś pewne dochody miastom. Zrozumiano to w Norwegii, gdzie już w 1910 roku Parlament Norweski uchwalił prawo, na zasadzie którego miasta w tym kraju otrzymały wyłączny przywilej prowadzenia kinematografów na swój własny rachunek. Czytaj dalej

M. R.: Położenie spożywcy [1923]

20

Kooperatywy, ucząc nas wzajemnej pomocy, wyrabiają w nas jeszcze coś więcej. Wyrabiają one umiejętność samodzielnego prowadzenia swych spraw gospodarczych we wspólnej organizacji. Oddają one pod kontrolę i zarząd szerokiego ogółu dziedzinę życia, która dotychczas była rządzona przez jednostki w swoich samolubnych celach bez wszelkiego wpływu lub kontroli ze strony ogółu. Jeżeli mamy głos, jako obywatele kraju, przy prowadzeniu spraw państwowych w Sejmie lub spraw gminnych czy miejskich w Radzie miejskiej lub zebraniu gminnym – to czyż nie ważniejsze jest, ażebyśmy mieli głos decydujący w sprawach gospodarczych, w sprawach urządzenia naszego codziennego życia, zaopatrzenia się w najpotrzebniejsze nam przedmioty, zaspokojenia naszych codziennych potrzeb? Kooperatywy to właśnie takie organizacje demokratycznego samorządu w sprawach gospodarczych, w sprawach naszych codziennych, najważniejszych potrzeb. Czytaj dalej

Warszawski Okręgowy Komitet Robotniczy PPS: Przed 22 maja. O sprawach samorządowych miasta stołecznego Warszawy [1927]

1

Przy wyborach do rady miejskiej przede wszystkim toczy się walka społeczna, która rozwija się na całej linii wszystkich zagadnień gospodarczych i kulturalnych. Tej prawdy nie zmieni i nie przekreśli wołanie o fachowców. Muszą oni znajdować się w urzędach, biurach i przy pracy wykonawczej. Reprezentacja ludności winna być powierzona rzecznikom jej interesów gospodarczych. Tylko takie ujęcie sprawy jest słuszne i właściwe. Każde inne jest fałszywym frazesem, szerzącym chaos i bałamuctwo. W obecnym okresie rozwoju Warszawy, gdyż o Warszawę tylko w tej chwili nam chodzi, możemy ustalić, że dobro stolicy jako miasta, jest w zgodzie z potrzebami ludności pracującej i że gospodarka odpowiadająca tej ludności odpowiada zarazem potrzebom miasta. Odwrotnie. Podporządkowanie spraw miejskich interesom właścicieli kamienic i paskarzy prowadzi stolicę w bagno zastoju i musi się skończyć katastrofą. Racjonalna gospodarka miejska musi pozostawać w harmonii z potrzebami ludzi pracy. Rozwój Warszawy leży na linii coraz ściślejszego zespolenia pracy gminy z potrzebami ogółu mieszkańców i tylko w oparciu o masy pracujące Warszawa rozwijać się może i powinna. Czytaj dalej

Iza Zielińska: Prawo odpoczynku niedzielnego we Francji [1906]

1

Na kongresie w Bourges zapadła uchwała, że walka o zdobycie 8-godzinnego dnia roboczego powinna być prowadzoną jednocześnie i współrzędnie z walką o uzyskanie prawa odpoczynku, że w imię solidarności cały proletariat w walce tej przyjąć udział winien, pomimo iż w wielu fachach świętowanie niedzieli weszło już w zwyczaj. Odtąd przeto występuje na pierwszy plan do boju centralna organizacja robotnicza Confédération Générale du Travail, która bierze w swoje ręce, zgodnie ze statutami i rzeczywistym swym zadaniem, koordynację ruchu robotniczego (a nie dyrekcję). Nie krępując woli i nie narzucając żadnej kategorii pracowników swych zapatrywań co do taktyki walki, stara się ona jednak pośredniczyć pomiędzy rozmaitymi federacjami związków zawodowych celem obopólnego porozumienia i zespolenia usiłowań. I tak np. federacja pracowników branży żywnościowej prowadziła nieustanną niemal i niezmordowaną agitację za pomocą mityngów i afiszów. Pamiętnym jest dzień 9 grudnia 1904 r., kiedy staraniem federacji owej odbyły się w Paryżu trzy ogromne zebrania przy udziale około 10000 robotników, a tegoż samego dnia w różnych miejscowościach Francji miało miejsce 60 mityngów z porządkiem dziennym: zdobycie wypoczynku niedzielnego. Czytaj dalej

„Robotnik Śląski”: Wyzysk ekonomiczny Ukrainy przez ZSRR [1930]

Ukraine-USSR

W ten sposób wszystkie dochody podatkowe i niepodatkowe wpływają do jednolitego skarbu sowieckiego, wyższe zaś instancje sowieckie w Moskwie czynią podział tych dochodów pomiędzy budżetem związkowym a budżetami poszczególnych republik. Oczywiście stosunki budżetowe najbogatszej w Związku Radzieckim Republiki Ukraińskiej przedstawiają się dla Ukrainy i jej gospodarstwa bardzo niekorzystnie, natomiast nader korzystnie dla ZSRR. Dowodem tego są dane urzędowej statystyki sowieckiej, ogłoszone w specjalnych wydaniach Głównego Urzędu Statystycznego Ukrainy. Zestawiwszy ogólne sumy przychodowe i rozchodowe obydwu budżetów Ukrainy, otrzymamy saldo na korzyść ZSRR: za rok budżetowy 1923-24 – 289,403 mln, za rok 1924-25 – 378,099, za rok 1925-26 – 574,963, za rok 1926-27 – 605,848. Zatem w ciągu czterech lat saldo na korzyść Związku Sowieckiego wynosiło sumę 1 848 313 000 rubli. Czytaj dalej

Kazimierz Kelles-Krauz: Rynki rosyjskie a Finlandia [1901]

1[1]

Gdyby Finlandia posiadała coś w rodzaju naszej „Socjaldemokracji” i kogoś w rodzaju p. Luksemburg, niewątpliwie nie zabrakłoby jej rad, aby dla uratowania swego przemysłu zaniechała nie tylko dążenia do niepodległości, ale nawet „inteligenckiego”, „burżuazyjnego” upierania się przy autonomii. Na szczęście Finowie postąpili inaczej. Zamiast wykorzeniać uczucie przywiązania do kraju i jego samodzielności, oparli się na nim i przyśpieszyli pracę nad oświatą i dobrobytem szerokich warstw ludowych, nad rozszerzeniem skali potrzeb ogółu. Było to równoznacznym z rozszerzeniem rynku wewnętrznego dla najrozmaitszych gałęzi przemysłu krajowego, bo w gospodarstwie publicznym wszystko jedno drugiego się trzyma. To był najważniejszy i najskuteczniejszy środek ich obrony. Prócz tego jednak zakrzątnęli się koło zdobycia innych rynków zbytu na miejsce rosyjskiego, co ułatwiło im porządny sposób wytwarzania. I jeszcze jeden wniosek pouczający: któż nie widzi, że gdyby Finlandia była państwem niepodległym, to ta cała obrona byłaby dla niej bez porównania łatwiejsza? Czytaj dalej

Stanisław Thugutt: Istota i określenie spółdzielni [1937]

1

Dobre określenie spółdzielni winno zadośćuczynić następującym zadaniom: 1) powinno odgraniczać spółdzielnię od innych form organizacyjnych wspólnego działania, 2) precyzować możliwie mało ogólnikowo cel istnienia spółdzielni i 3) określać sposób jej działań, odróżniający je od sposobu działań innych przedsiębiorstw. Tym trzem warunkom odpowiadałyby, jak myślę, wymienione dotychczas cechy główne spółdzielni. W zestawieniu brzmiałoby to jak następuje: Spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem o zmiennej liczbie członków i zmiennym kapitale, którego celem jest przez prowadzenie wspólnego przedsiębiorstwa, opartego na zasadach odpowiadających interesom pracy, polepszać stan gospodarstwa członków albo podnosić ich zarobki, a także podwyższać ich poziom moralny i umysłowy. Członkowie spółdzielni, niezależnie od wniesionego kapitału, winni mieć równe prawa w zarządzie przedsiębiorstwem. Czysty dochód, po odłożeniu części na tworzenie niepodzielnego funduszu społecznego, winien być dzielony między członków w stosunku do dokonanych ze spółdzielnią obrotów.
Można by to powiedzieć krócej, stwierdzając po prostu, że spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem, zaspokajającym na zasadach demokratycznych gospodarcze potrzeby członków. Byłoby to zapewne dostatecznie jasnym wyrazem istoty spółdzielni, gdyby słowo „demokracja” i jej zasady było pojmowane przez wszystkich jednakowo. Gdy tak nie jest, lepiej będzie wymienić te działania spółdzielni, w których wyraża się jej charakter demokratyczny. Czytaj dalej

Stanisław Miłkowski: Zadania spółdzielczości na przyszłość na terenie wsi [1936]

20

Spółdzielczość jest organizacją ludzi biednych i gospodarczo słabych, którzy na drodze wzajemnej pomocy, wspólnym zbiorowym wysiłkiem pragną osiągnąć poprawę swojego bytu. W dzisiejszym ustroju kapitalistycznym wielkie ośrodki gospodarcze, duże przedsiębiorstwa – a tym bardziej ich zmowy i porozumienia – osiągają zdecydowaną przewagę nad olbrzymią masą drobnych warsztatów rolnych, narzucając im ceny, wyzyskując je tą drogą w dotkliwy sposób. Warstwa chłopska organizacyjnie nie jest przygotowana do świadomego przeciwstawienia się innym ugrupowaniom zawodowym i różnym kapitalistycznym machinacjom. W tym leży jedno z bardzo poważnych źródeł chłopskiej nędzy. Czytaj dalej

Remigiusz Okraska: Marzyciel i realista. Romuald Mielczarski i spółdzielczość spożywców w Polsce

1[1]

„To, co dziś wydaje się takie jasne i proste na utorowanej przez niego drodze, w początkach jego działalności uważane było niemal za utopię […]. Jakże można marzyć przez organizację robotników i włościan, w połowie analfabetów, nie mających żadnego pojęcia o handlu, stworzyć w Polsce największą instytucję handlową? A jednak Mielczarski przez 17 lat swojej działalności […] tego właśnie dokonał […]” – pisał Stanisław Wojciechowski o wielkim dziele swego współpracownika i przyjaciela. Można powiedzieć, choć to oczywiście subiektywna opinia, iż biografia Romualda Mielczarskiego jest do pewnego momentu typowa dla najlepszej części Polaków żyjących pod zaborami. Mamy w niej zaangażowanie w działania zarazem niepodległościowe i zmierzające do sprawiedliwości społecznej, mamy niezgodę na bierność i służalczość wobec caratu, mamy odwagę i wytrwałość, mamy ryzyko i poświęcenie, mamy wreszcie wysoką cenę zapłaconą za taką postawę – cenę biedy, prześladowań, więzień i emigracyjnej poniewierki. Czytaj dalej

Zofia Daszyńska-Golińska: Przed jutrem. Współczesny ruch kobiecy wobec kwestii robotnic (odczyt) [1897]

Glos Kobiet 22 (9)

Uważając kwestię robotnic i w ogóle sprawę kobiet klas niższych za najważniejsze ze swoich zadań, dzisiejszy ruch kobiecy nie może jej oddzielić od kwestii robotniczej w ogóle, bo jak się wykazało wyżej, jest ona z nią organicznie związaną, ruch kobiecy zaś może tylko na tym zyskać, gdyż wszelkie dążenia jego znajdowały zawsze wśród parlamentarnych reprezentantów stronnictw robotniczych najgorętsze poparcie. To szerokie tło nie pozwoli na separatyzm kobiecy: w sprawach oświaty, stowarzyszeń, samopomocy robotniczej iść muszą ręka w rękę robotnicy płci obojga. Drugim nie mniej ważnym warunkiem jest, aby kobiety klas wyższych nie wyobrażały sobie, że należy im zająć stanowisko opiekunek i kierowniczek. Jak się wykazało wyżej, robotnica współczesna opieki takiej nie znosi, a o ile ma coś osiągnąć, w walce musi pozostać wierną własnemu kierunkowi. Czytaj dalej

Stanisław Tołwiński: Program Teodora Toeplitza [1937]

22[1]

On to przeszczepił na pozór oderwane konstrukcje marzycielskie Żeromskiego z „Przedwiośnia” i Abramowskiego na grunt praktyczny, gdzie zaczynały żyć i rozwijać się bujnie. Nie tylko jednak tradycję własną, tę co „podług nieba i zwyczaju polskiego” wyrosła. Dla budowania teraźniejszości posługujemy się tradycją całej pracującej ludzkości, osiągnięciami techniki i kultury. Czy trzeba przypominać artykuł Toeplitza z 1929 roku pt. ,,Kahun i Gdynia”, przeciwstawiający planowość faraonów, przystępujących do budowy piramid, chaotycznej i żywiołowej rozbudowie Gdyni, przy której zapomniano o potrzebach mieszkaniowych tysięcy robotników stwarzających swoim wysiłkiem polskie ,,okno na świat”. Tradycja pracującej ludzkości – w określeniu tym mieści się podstawowe założenie materializmu filozoficznego, którego Toeplitz, jako marksista i socjalista, był szczerym wyznawcą. „Ziemia nie jest tworem ludzkim, ale może być pracą ludzką ulepszana”. Czytaj dalej