OPINIE

Sławomir Pruski
Sławomir Pruski

Wolna Republika – w 95. rocznicę utworzenia

Strajk wyszedł poza pierwotnie zakładane ramy. Przeobraził się w bunt oraz w ruch o charakterze politycznym, ekonomicznym i rewolucyjnym. Trwał 37 dni i został stłumiony po interwencji wojskowej. Uczestniczyło w nim ponad 2000 osób, przedstawicieli co najmniej siedmiu różnych narodowości. 3 marca 1921 r. o godzinie 9 na rynku w miejscowości Vinež odbył się wiec, na który przybyło również wielu mieszkańców okolicznych wsi. Podczas wiecu na znak protestu przeciw narastającemu terrorowi faszystowskiemu potwierdzono uczestnictwo w strajku. Po zakończeniu wiecu miały miejsce incydenty pomiędzy strajkującymi a faszystami, wiele osób zostało rannych. Sam przebieg strajku świadczy o wysokim stopniu samoorganizacji uczestników. Dołączyła do niego również część administracji. Strajkujący przejęli kontrolę nas kopalniami, maszynami, zakładem oczyszczania węgla Štalije, składem materiałów wybuchowych oraz portem Brščica. W związku z przedłużającymi się negocjacjami, górnicy 21 marca postanowili sami zorganizować produkcję. Przejmowanie fabryk pod hasłem Kova je naša (Kopalnia jest nasza), wzniesienie czerwonego sztandaru oraz wznowienie wydobycia były tym, co różni klasyczny strajk od buntu czy też ruchu, jaki zrodził się w Republice Labińskiej. 21 marca rozpoczęło się wydobycie węgla, tym razem już na własny rachunek. Czytaj więcej

Lewica fundamentalistyczna, czyli powrót do korzeni

W sytuacji, gdy Postęp jest problematyczny, a Wolność niesie zagrożenia, lewicowy projekt adekwatny do ery zamętu musi ogniskować się wokół idei Solidarności (Braterstwa, jak kto woli). To właśnie poszukiwanie bezpieczeństwa, stabilizacji, oparcia w obliczu narastającego chaosu pcha ludzi w objęcia prawicy. Oczywiście solidarne społeczności mogą być rozmaicie zorganizowane – rolą lewicy jest walka, by stosunki międzyludzkie w ramach zbiorowości były oparte na zasadach maksymalnej możliwej równości i wolności. W warunkach rozkładu więzi społecznych, atomizującego hiperindywidualizmu, postępującej anomii należy pielęgnować KAŻDĄ formę międzyludzkiej solidarności, zaczynając na najniższym poziomie, wychodząc od najbardziej elementarnych form: rodziny (niekoniecznie tradycyjnej), wspólnoty sąsiedzkiej. Nie oznacza to idealizowania partykularnych form wspólnotowości, które nader często pozostają ze sobą w konflikcie; zadaniem lewicy byłoby harmonizowanie interesów jak najliczniejszych grup i stopniowe integrowanie ich na coraz szerszej podstawie. Koncepcja budowania solidarności „od dołu”, od tego, co bliskie, zrozumiałe, konkretne, może się jawić obrazoburczą. Wszak przeciętnemu lewicowcowi wszelki partykularyzm kojarzy się jak najgorzej – to Kaczyński, Orban, Trump, Państwo Islamskie… Obecnie jednak jedynym REALNYM uniwersalizmem jest uniwersalizm globalnych korporacji. W tych warunkach partykularyzm może stać się bastionem oporu – jak w przypadku Palestyńczyków, zapatystów, Kurdów. Perspektywicznie partykularyzm może być etapem pośrednim w budowie innego uniwersalizmu – szanującego, a nie niwelującego lokalne odrębności, zachowującego autentyczną wielokulturowość. Czytaj więcej

Niedomiejska gawęda o Drugiej Australii

Nikomu rozsądnemu nie trzeba już dziś tłumaczyć, że deweloper nieprzymuszony do zadbania o potrzeby mieszkańców zabuduje każdy centymetr kwadratowy czymś, co może szybko sprzedać i zapomnieć. Ponieważ przymuszany nie był i nadal nie jest, trudno się dziwić, że najwięcej jest domów i parkingów, bardzo dużo sklepów, ale bardzo mało publicznych przedszkoli, szkół i bibliotek. Nasze dzieci nie będą już potrafiły wyobrazić sobie innego świata społecznego niż ten, w którym żyje się osobno, bo tego uczą się od kołyski: w swoich fotelikach samochodowych, w odległych od miejsca zamieszkania przedszkolach, bibliotekach i domach kultury. Nie może być inaczej tam, gdzie tyle jest ogrodzeń, a brakuje ławek, tyle jest parkingów, a tak mało placów. Myślę więc, że oprócz – chaotycznie prowadzonej – polityki prorodzinnej potrzeba nam wreszcie polityki prospołecznej. Takiej, gdzie publiczne środki przeznacza się na publiczne inwestycje, pełniące funkcję ośrodków życia społecznego. Taką rolę z istoty swojej pełni szkoła, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach – staje się miejscem spotkań, zabawy, uczestnictwa w kulturze. Gdy takiego ośrodka zabraknie, jedynym liczącym się centrum społeczno-kulturalnym pozostaje parafia, a uwagę tę dedykuję wszystkim świeckim wolnomyślicielom, którzy liberalnie nie lubią państwa. Lekcja Radia Maryja nadal nie została przez was odrobiona. Czytaj więcej

George Lakey
George Lakey

Jak Szwedzi i Norwegowie przełamali władzę 1 procenta

Oba kraje mają za sobą historię przerażającej biedy. Kiedy rządził 1%, setki tysięcy ludzi emigrowały, aby uniknąć głodu. Jednak pod presją klasy robotniczej Szwecja i Norwegia zbudowały silne, doskonale funkcjonujące gospodarki, które niemal wyeliminowały ubóstwo, rozszerzyły zasięg bezpłatnego szkolnictwa, zlikwidowały slumsy, zapewniły doskonałą powszechną opiekę zdrowotną i stworzyły system pełnego zatrudnienia. W odróżnieniu od Norwegii, Szwecja nie odkryła złóż ropy, ale to nie powstrzymało jej przez zbudowaniem czegoś, co ostatnia edycja „World Factbook” CIA nazywa „godnym pozazdroszczenia standardem życia”. Jako amerykański aktywista, który po raz pierwszy znalazł się w Norwegii w 1959 roku podczas studiów, i nauczył się trochę jej języka i kultury, zachwyciłem się osiągnięciami tego kraju. Przypominam sobie, jak godzinami jeździłem na rowerze po ulicach małego, przemysłowego miasta, na próżno szukając budynków mieszkalnych w złym stanie. Czasem, opierając się dowodom, które widziałem na własne oczy, wymyślałem sobie historyjki, które „odpowiadały” za to, co widziałem: to przecież „małe państwo”, „homogeniczne społeczeństwo”, które osiągnęło „konsensus w kwestii wartości”. W końcu zrezygnowałem z nakładania własnych ram na te kraje i odkryłem prawdziwe powody: ich własne historie. Wówczas zacząłem rozumieć, że społeczeństwa Szwecji i Norwegii zapłaciły cenę za taki standard życia. Swego czasu robotnice i robotnicy Skandynawii nie spodziewali się, że polityka parlamentarna może przynieść zmianę, w jaką wierzyli. Zorientowali się, że z 1% u władzy cała „demokracja” parlamentarna była wymierzona przeciwko nim. Tym, co pozwoliło na prawdziwą zmianę układu sił, była pokojowa akcja bezpośrednia. Czytaj więcej

Tereza Stöckelová
Tereza Stöckelová

Globalizacja nocy

Pracownicy call center muszą funkcjonować w strefach czasowych obsługiwanych klientów. Oznacza to, że pracują w nocy i śpią w ciągu dnia. Z powodu braku transportu publicznego do ośmiogodzinnej nocnej zmiany należy doliczyć jeszcze kilkugodzinne podróże do pracy. Dochodzi przez to do dramatycznego rozdziału czasu aktywności pracowników z czasem aktywności ich rodzin i przyjaciół. Kontakty międzyludzkie są ponadto bardzo ograniczone także w ramach zespołu pracowniczego. Takie życie podsumował jeden ze współpracowników następująco: Wróci do domu, nie ma żadnego życia towarzyskiego. De facto jest martwym gościem. Autor przypomina w tym kontekście historyczną walkę o ośmiogodzinny dzień pracy i pyta, dlaczego dzisiaj nie istnieje podobna mobilizacja proletariuszy przeciwko pracy w godzinach nocnych. Ekonomiczny, społeczny i biologiczny wymiar naszego życia uległy tak dalekiemu rozszczepieniu, że nie istnieje żadne wspólne pojęcie „dobrego życia”, żaden uniwersalny punkt, w imię którego można by taką walkę rozpocząć. Przeciwnie, od trzydziestu lat regulacje dotyczące pracy nocnej w skali całego globu ulegają rozluźnieniu. Czytaj więcej

Łukasz Kobeszko
Łukasz Kobeszko

Ślepa uliczka tyranii większości

Podczas dwóch kadencji rządów koalicji PO-PSL miał miejsce proces marginalizowania opozycji oraz lekceważenia pozaparlamentarnych inicjatyw społecznych. Prowadziło to w znacznym stopniu do odczuwalnego osłabienia poziomu debaty i kultury politycznej, faktycznego braku obiektywnej dyskusji o poważnych problemach związanych z przyszłością i modernizacją kraju. Rządzący oskarżali opozycję o działania niekonstruktywne, a opozycja rządzących – o zawłaszczanie państwa i naginanie prawa. Tego rodzaju „klątwa” w sposób zwielokrotniony przeszła na nowe władze wyłonione w wyborach powszechnych w ubiegłym roku decyzją większości głosujących. Przesadna polaryzacja promowana przez wielu polityków PiS i sprzyjających im ludzi mediów, sugerująca, że popieranie tej partii jest wyborem aksjologicznym i patriotycznym, prezentowanie drugiej strony konfliktu jako ogłupionych „lemingów” bez tożsamości i korzeni, powtarzające się wykorzystywanie i interpretowanie prawa zgodnie z interesem grupy znajdującej się aktualnie u władzy, nietypowy, „nocny” styl stanowienia i wykonywania prawa, lekceważenie konstytucyjnych organów państwa itp. wskazują, że polskie elity, niezależnie od politycznych barw, wciąż nie są w stanie wyzbyć się ciągot do tworzenia rządów autorytarnej większości. Czytaj więcej

Minimalna granica przyzwoitości

Ile mają wspólnego z prawdą ostrzeżenia, że wprowadzenie godzinowej płacy minimalnej spowoduje eksplozję bezrobocia dobrze pokazuje przykład Niemiec, które w 2015 r. wprowadziły ją w całej federacji w kwocie 8,5 euro za godzinę. Była to nad Renem bez mała rewolucja, gdyż do tej pory nie funkcjonowała tam ogólnokrajowa płaca minimalna, tymczasem wprowadzono ją od razu na wysokim poziomie. W przeliczeniu na miesięczne zarobki płaca ta wynosiła w Niemczech 1473 euro, co przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej oznaczało, że jest ona w Niemczech drugą najwyższą w UE, po Luksemburgu. Mimo to nie nastąpił wróżony przez ekspertów wzrost bezrobocia – wręcz przeciwnie, spadło ono o pół punktu procentowego. Pod koniec 2014 r. wynosiło 5 proc., a pod koniec 2015 r., czyli po roku obowiązywania nowych przepisów, wyniosło 4,5 proc., co oznacza, że obecnie niemieckie bezrobocie jest… najniższe w UE. Trzeba w końcu jasno i wyraźnie powiedzieć, że „biznesmeni” oferujący „miejsca pracy” za 6 zł na godzinę bezczelnie żerują na całym społeczeństwie, a więc nie są żadnymi bohaterami kapitalizmu. Firmy, które mogłaby zarżnąć godzinowa stawka minimalna wysokości proponowanych przez rząd 12 złotych, nigdy nie powinny powstać, gdyż nie stanowią żadnej wartości dodanej dla polskiej gospodarki. Czytaj więcej