"Zegarmistrzowska" ma taką nazwę nie bez powodu. Właścicielka pochodzi z rodziny zegarmistrzów, co więcej, w restauracji można zostawić zegar (lub zegarek) do naprawy i mieć pewność, że trafi on w ręce doświadczonego fachowca!
Wystrój miejsca również nawiązuje do nazwy, zegarów więc nie brakuje, na szczęście nie jest ich za dużo i nie wszystkie głośno tykają, bo wtedy czułabym się jak w jakimś tik-takowym horrorze. Tymczasem mamy "dziadkowy" retro klimat, koronkowe obrusy i wyważoną ilość czasomierzy.
Co do menu, to jest to głównie kuchnia polska (np. sarnina), ale w karcie zauważyć…Przeczytaj więcej
"Zegarmistrzowska" ma taką nazwę nie bez powodu. Właścicielka pochodzi z rodziny zegarmistrzów, co więcej, w restauracji można zostawić zegar (lub zegarek) do naprawy i mieć pewność, że trafi on w ręce doświadczonego fachowca!
Wystrój miejsca również nawiązuje do nazwy, zegarów więc nie brakuje, na szczęście nie jest ich za dużo i nie wszystkie głośno tykają, bo wtedy czułabym się jak w jakimś tik-takowym horrorze. Tymczasem mamy "dziadkowy" retro klimat, koronkowe obrusy i wyważoną ilość czasomierzy.
Co do menu, to jest to głównie kuchnia polska (np. sarnina), ale w karcie zauważyć też można różne "skoki w bok", być może wynika to z tego, że w miejscu działającym od miesiąca po prostu testują różne opcje.
Zamówiłam zestaw lunchowy: filet z morszczuka w sosie z suszonych pomidorów oraz zupę kalafiorową. Koleżanka zamówiła zupę z soczewicy i naleśniki z boczniakami. Poza filetem (niestety był zbyt suchy, a sos zupełnie nie ratował sytuacji) całej reszcie nie mogę nic zarzucić, było pysznie! Spróbowałam naleśników: farsz z grzybów i boczku bardzo dobry, a wszystko to w akompaniamencie sosu jogurtowego. Danie godne polecenia. Na uwagę zasługują zupy. Koleżanka chwaliła zupę soczewicową, a i moja poczciwa zupa kalafiorowa była naprawdę zacna. Nie dość, że słuszna porcja, to jeszcze ugotowana od serca, gęsta, pełna warzyw, taki domowy klimat w dobrym znaczeniu tego słowa.
Bardzo miła obsługa! Pan kelner chętnie dzielił się wiedzą na temat dań z menu, tradycji zegarmistrzowskich właścicieli i był bardzo uprzejmy. Koleżanka musiała zająć się przez chwilę dzieckiem, przez co jej zupa ostygła - kelner zapropnował ponowne podgrzanie zupy. Niby drobiazg, ale szalenie miłe i nie wiem czy takie oczywiste!
Jeśli chodzi o ciasta, to nie ma wielkiego wyboru (brownie, sernik), ale właścicielka piecze sama, według swoich sprawdzonych przepisów. Kawa dobra!
Podsumowując, jeśli ktoś akurat krąży po Sadybie wygłodniały jak wilk, a chwilowo znudziło mu się pobliskie "Nabo" i ma ochotę na polską kuchnię, to "Zegarmistrzowska" może być strzałem w dziesiątkę. Dodam jeszcze, że wnetrze jest całkiem spore, więc raczej nie powinno być problemu ze stolikiem, a knajpę właściwie widać już z Powsińskiej, więc nie jest trudna do znalezienia. Aa, i jeśli akurat zepsuje nam się zegarek, to przynajmniej jesteśmy w dobrym miejscu.