World Socialist Web Site


Mailinglist
Podaj adres email, aby otrzymać informację o nowościach na stronie WSWS

Wprowadź
Usuń

Dzisiejsze nowości !
Aktualne analizy


INNE JĘZYKI

Angielski

Niemiecki
Francuski
Włoski
Hiszpański
Portugalski
Rosyjski
Serbsko-Chorwacki
Turecki
Indonezyjski
Syngalski
Tamilski


NAJWAŻNIEJSZE
WYDARZENIA

Po wyborach w USA
Perspektywy i zadania Socialist Equality Party

Walka o władzę na Ukrainie a strategia hegemonii Ameryki

  WSWS : WSWS/PL : Aktualne analizy

Pierwsza wizyta Merkel w Polsce: ręka rękę myje

10 kwietnia 2006 roku

Artykuł autorstwa Mariusa Heusera ukazał się w języku niemieckim na stronie WSWS w dniu 10 grudnia 2005

Po Paryżu, Londynie i Brukseli niemiecka kanclerz w piątek minionego tygodnia złożyła pierwszą po objęciu urzędu oficjalną wizytę również polskiej stolicy Warszawie. Wizyta ta oczekiwana była z zainteresowaniem, ponieważ w minionych latach stale dochodziło do napięć pomiędzy Berlinem a Warszawą.

Od chwili klarownego opowiedzenia się Warszawskiego Rządu za wojną z Irakiem, którego okupację wspiera on własnymi oddziałami, Polska uważana jest za okręt flagowy proamerykańskiej "nowej Europy" a tym samym jako przeciwnik zdominowanej przez Niemcy i Francję "starej Europy". Popierana energicznie przez poprzednika Merkel Gerarda Schrödera "strategia partnerska" z Moskwą napotkała w Warszawie na nieufność i obudziła historyczne obawy. Dlatego też Polska silnie protestowała przeciwko ostatecznie zatwierdzonej wiosną tego roku budowie rurociągu bałtyckiego, który przyłącza Niemcy bezpośrednio do rosyjskiej sieci gazowej z pominięciem Polski. Rurociąg ten oceniany jest jako próba odcięcia Polski od dostaw energii z Rosji. Przynajmniej Moskwa ma tym samym w ręku odpowiedni środek nacisku przeciwko Polsce.

Merkel wprawdzie ponownie zapowiedziała, że chce poprawić stosunki z USA, jednocześnie jednak w swoim oświadczeniu rządowym opowiedziała się jednoznacznie za strategicznym partnerstwem z Rosją i podkreśliła, że będzie przeciwko polskim zarzutom, co do budowy rurociągu bałtyckiego.

W polskich wyborach parlamentarnych i prezydenckich, które odbyły się wczesną jesienią, partia Prawo i Sprawiedliwość, która potem wyszła zwycięsko z obydwu wyborów, uderzyła silnie w antyniemieckie i antyrosyjskie tony. Nowo wybrany prezydent Lech Kaczyński już w 2003 roku popierał hasło "Nicea albo śmierć", którym Polska wtedy storpedowała rokowania w sprawie konstytucji UE. Jako burmistrz Warszawy domagał się niemieckich wypłat reparacyjnych za zniszczenie stolicy w czasie II. Wojny Światowej i kazał dokonać odpowiednich obliczeń. Opowiedział się również przeciwko polskiemu udziałowi w uroczystościach z okazji sześćdziesiątej rocznicy zakończenia II. Wojny Światowej w Moskwie i uzasadnił to tym, że Armia Czerwona nie wyzwoliła Polski, lecz okupowała ją. W trakcie kampanii wyborczej określił ostatecznie Rosję i Niemcy jako główne niebezpieczeństwo dla Polski.

Napięć tych nie odczuwało się już podczas warszawskiej wizyty kanclerz Merkel. Atmosfera pomiędzy nią a jej polskim kolegą Kazimierzem Marcinkiewiczem, członkiem PiS i zaufanym Kaczyńskiego, była nadzwyczaj odprężona. Polska i Niemcy muszą powrócić do współpracy opartej na zaufaniu, oświadczyła Merkel. "Było dla nas niezmiernie istotne szybkie złożenie wizyty w Polsce po utworzeniu nowego rządu, ponieważ chcemy kontynuować przyjazne stosunki, ponieważ oczywiście chcemy je również zintensyfikować."

Marcinkiewicz ze swojej strony mówił o tym, że to jednogodzinne spotkanie rozpoczęło nowy rozdział w stosunkach bilateralnych obydwu krajów. "To jest bardzo dobra wizyta pani kanclerz tutaj w Warszawie." Później dodał do tego jeszcze: "Byliśmy zgodni co do tego, że konieczne jest zintensyfikowanie kontaktów w dziedzinie gospodarki, aby przyspieszyć wzrost w obydwu krajach". Również rozmowa z desygnowanym na prezydenta Lechem Kaczyńskim przebiegła w dobrej atmosferze.

Merkel zapewniła Marcinkiewicza, że będzie wspierać Polskę w konflikcie z Wielką Brytanią o budżet UE. Poza tym obiecała powołać do życia grupę roboczą, która towarzyszyć ma budowie spornego rurociągu bałtyckiego i ma przy tym zwrócić uwagę na to, żeby również kraje takie jak Polska otrzymały dostęp do tego projektu.

Przyjacielski klimat pomiędzy obydwoma szefami rządów nie zlikwidował głębokich napięć. Rzuca on jednak znaczące światło no nowe rządy w Polsce i w Niemczech.

Rząd polski – przy całej nacjonalistycznej demagogii – nie chce popsuć swoich stosunków z Berlinem i Brukselą. Nie bez znaczenia jest przy tym to, że Polska – która otrzymując ponad 26 miliardów euro dotacji jest przyszłym największym odbiorcą netto pieniędzy z brukselskiej kasy – w konfliktach o przyszłym budżecie UE potrzebuje poparcia Niemiec. Niemcy są największym płatnikiem netto i sprzeciwiają się dotychczas brytyjskim staraniom obcięcia dotacji dla nowych członków UE w Europie Wschodniej.

Przewodzony przez PiS rząd stara się, tak jak jego poprzednik pod przywództwem poststalinowskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, o integrację Polski z UE i rynkiem światowym. Szerzony przez PiS polski nacjonalizm służy wyłącznie celom wewnątrzpolitycznym. Nie kieruje się on przeciwko panowaniu niemieckich, europejskich i światowych koncernów i banków nad polską gospodarką i społeczeństwem, ma on jedynie wprowadzić w reakcyjny zaułek niezadowolenie z powodu niszczących skutków społecznych tego panowania i oddzielić polskich robotników od ich kolegów w Niemczech i Rosji. Cieszy się on oficjalnym błogosławieństwem Kościoła katolickiego i łączy się ze wszystkim, co jest w Polsce wsteczne: Antysemityzmem, homofonią i nietolerancją.

Gdy szef rządu Marcinkiewicz, który studiował na niemieckim stypendium, został na wspólnej konferencji prasowej z Merkel zapytany o antyniemieckie tyrady podczas kampanii wyborczej, zaprzeczył po prostu, że kiedykolwiek takowe były.

Merkel ze swojej strony świadoma jest symbolicznego znaczenia tych nacjonalistycznych tyrad. Zrezygnowała ona ze swojej strony z każdej krytycznej uwagi na temat reakcyjnego charakteru polskiego rządu, który opiera się na ultraprawicowych i otwarcie antysemickich siłach.

PiS w wyborach parlamentarnych przy rekordowo niskiej frekwencji wyborczej wynoszącej 60 procent otrzymała 27 procent głosów a tym samym poparcie zaledwie jednej szóstej uprawnionych do głosowania. Stworzyła ona rząd mniejszościowy, który popierany jest w Sejmie przez prawicowo-populistyczną partię chłopską Samoobronę i radykalno-prawicową Ligę Polskich Rodzin. LPR wywodzi się z katolicko-fundamentalistycznej rozgłośni radiowej Radio Maryja i rozwinęła się w Polsce w skupisko ekstremistycznej prawicy. Żąda ona jedności państwa polskiego z Kościołem katolickim i traktuje Rosjan i Niemców, jak również Żydów, homoseksualistów i Czarnoskórych jako wrogów takiego państwa. Organizacje faszystowskie, takie jak Młodzież Wszechpolska poruszają się w bezpośredniej bliskości LPR.

Również samo PiS reprezentuje skrajnie prawicowe poglądy – nawet w porównaniu do innych partii konserwatywnych w Europie. Powstało ono z prawicowego skrzydła Akcji Wyborczej Solidarność, która tworzyła rząd w latach 1997 – 2001. Dąży ono do państwa autorytarnego i opowiada się za ponownym wprowadzeniem kary śmierci. Desygnowany na prezydenta Lech Kaczyński i jego brat bliźniak Jarosław, przewodniczący PiS, w czasie walki wyborczej zapowiedzieli stworzenie Czwartej Rzeczpospolitej, która ostatecznie pokona "komunizm". Co mieli na myśli, pokazał Lech jako burmistrz Warszawy, gdy zakazał demonstracji homoseksualistów i skrytykował policję za to, że chroniła demonstrantów przed atakami neonazistów.

To że teraz PiS przyjmuje do współpracy prawicowo-radykalną LPR, jest wyraźną oznaką zawansowanego stopnia likwidacji demokratycznych praw konstytucyjnych. Im mniej poparcia ma panująca elita Polski w społeczeństwie, tym agresywniejsze i autorytarniejsze będą formy jej panowania. Piętnaście lat po tak zwanej "rewolucji demokratycznej", demokracja zniżyła się do poziomu LPR. Nowy rząd zapowiedział również niedawno chęć utworzenia urzędu antyterrorystycznego, który ma scentralizować i koordynować "walkę z terroryzmem" – co, tak jak w USA, Wielkiej Brytanii czy Niemczech zapowiada dalszą likwidację demokratycznych praw.

Gdy na początku 2000 roku austriaccy chrześcijańscy demokraci dopuścili do władzy prawicowo-populistyczną FPÖ Jörga Heidera, pojawiły się jeszcze międzynarodowe protesty. 14 partnerów UE zamroziło swoje stosunki dwustronne z Austrią a prezydent Parlamentu Europejskiego Nicole Fontaine oświadczyła, że wspólnota odciąć musi się wyraźnie od "obraźliwych, rasistowskich poglądów Joerga Heidera". Nawet, jeśli oświadczenia takie jak te, wobec codziennej wrogiej obcokrajowcom polityki UE nie mogą być brane na poważnie i sankcje były raczej symboliczne, wyrażają one jednak pewne zaniepokojenie wśród politycznej elity, że udział FPÖ w rządzie mógłby doprowadzić do politycznej destabilizacji.

Niecałe sześć lat później Polska rządzona jest przez partię, która dalece przewyższa FPÖ Heidera w swojej prawicowej demagogii i swoich autorytarnych wyobrażeniach, która opiera się na jeszcze bardziej prawicowych siłach i która swoim wynikiem małym wyborczym nie jest demokratycznie umocowana. Mimo to nawet jeden jedyny europejski rząd nie zaprotestował przeciwko temu.

To, że Merkel ignoruje zupełnie ten fakt, tak jak i jej europejscy koledzy, mówi wiele o stanie polityki europejskiej. Ponieważ napięcia społeczne w każdym kraju europejskim szybko przybierają na sile, metody Heidera stały się wszędzie popularne. Francuski minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy określa buntującą się młodzież jako "szumowiny" i "hołotę", były niemiecki minister gospodarki Clement nazywa bezrobotnych "pasożytami". W Anglii wraz z wprowadzeniem nowych ustaw antyterrorystycznych likwidowane są demokratyczne prawa konstytucyjne, we Francji wprowadzany jest na trzy miesiące stan wyjątkowy. Sama Berkel została kanclerzem tylko w wyniku politycznej zmowy, w przebiegu której najwyższe organy państwowe zlekceważyły zasady własnej konstytucji.

 

Top

email: wsws@gleichheit.de!



Copyright 1998 - 2006
World Socialist Web Site!